Rozwój

Spotkania, spotkania…

Ostatni tydzień był nieco szalony. W dużej mierze ze względu na ilość spotkań… pasjonujących spotkań. Nie chciałam pisać na gorąco, bo niektóre rzeczy trzeba najpierw „przetrawić”, pozwolić im pooddychać, jak butelce dobrego wina.

Niestety nie udało mi się wczoraj dotrzeć na warsztat z Moniką Butryn. A szkoda. Żałuję bardzo, ale złośliwość rzeczy martwych nie zna granic.

Niemniej jednak miałam przyjemność poznać Monikę na ostatnim spotkaniu Kobiecego Lublina i muszę przyznać, że wrażenia, jakie mogłam mieć na jej temat (na podstawie jej zdjęć i innych publicznie dostępnych materiałów) były błędne. Ze zdjęć spoziera posągowa królowa, ale jak tylko zaczęła mówić wiedziałam, że bardziej mylić się nie mogłam. Niezwykle otwarta i bezpośrednia osoba, taka „po prostu”. Mówiła o sukcesie i jego cenie, o tym jak ważne jest postrzeganie siebie w zgodzie z tym w co wierzymy i kochamy. Ta prostolinijność wypowiedzi w połączeniu z wizerunkiem, który tworzy się w naszych umysłach, po raz kolejny przypomniał mi, że kreacja wizerunku to nic więcej jak próba pokazania światu tego co pokazać chcemy, a to czy nam się to udaje to już zupełnie inna kwestia, bo wizerunek tworzony jest w umysłach ludzi nas otaczających i w gruncie rzeczy nie możemy ze stuprocentową pewnością powiedzieć, że wykreowaliśmy taki czy inny wizerunek. Tym ważniejsze wydaje mi się świadome i konsekwentne kształtowanie siebie oraz opieranie zewnętrznych oznak naszego ja na tym co tkwi w nas, bo to jedyna szansa na zminimalizowanie błędów w postrzeganiu nas przez innych.

Uwielbiam takie spotkania, uwielbiam ludzi, którzy potrafią inspirować innych poprzez bycie sobą. Niesamowite wrażenie.

A skoro już przeszłam do inspiracji to kolejny punkt programu spotkań z zeszłego tygodnia to TEDxCzwartekHillCinema. Przyznam się bez bicia, że moja wiedza na temat TED i TEDx nie była zbyt duża i nadal mam mnóstwo zaległości do nadrobienia. Spotkanie w Teatrze Starym było bardzo interesujące, choć nie do końca wiedziałam czego się spodziewać. Oczywiście były wystąpienia lepsze i gorsze. Było też (nagranie) porywające. Ken Robinson to mój bohater wieczoru. Pasja i lekkość z jaką mówił sprawiły, że poniósł publiczność i uczynił zwolennikami  swoich przemyśleń. Takich właśnie ludzi powinniśmy słuchać. Tacy właśnie ludzie mnie inspirują. Jeśli chodzi o prelegentów, którzy stawili się w Teatrze Starym we własnej osobie to najbardziej interesujące wystąpienie poprowadził Jacek Walkiewicz.

Doświadczenie ciekawe, zmuszające do myślenia, chociażby nad tym z kim i dlaczego się zgadzam bądź nie. Spotykajmy się więc jak najczęściej i rozmawiajmy jak najwięcej. Inspiracje można odnaleźć wszędzie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *